niedziela, 10 listopada 2013

6. Świat się wali.

~Dominica~

Przebudziłam się, ponieważ dopadł mnie katar. Pobiegłam szybko do łazienki po chusteczki. Automatycznie rozbolała mnie głowa, chyba dopadła mnie choroba. Po oczyszczeniu nosa wróciłam do pokoju. Położyłam się do łóżka i starałam się zasnąć.
Rano również poczułam ból głowy. Wstałam powoli i poczłapałam do kuchni. Wyjęłam z apteczki termometr i zmierzyłam temperaturę ciała. 39,4. JASNA CHOLERA! Teraz? W środku wakacji? Zrobiłam sobie herbatę, wzięłam ciastka z szafki i rozsiadłam się na kanapie z kocem i komputerem na kolanach. Zrobiło mi się zimno, więc ciepła herbatka powinna załatwić sprawę. Przesiedziałam tak z 2 godziny, nagle rozległ się mój dzwonek telefonu. Odebrałam po cichu, Maciej.
- Witam księżniczkę.
- Heeej. - odparłam zachrypniętym głosem.
- Oł, czyżby choroba wzięła za swoje?
- Niestety, no.
- Jesteś sama w domu? Czegoś potrzebujesz? Coś Ci przynieść?
- Jestem sama, mama spieprzyła. Nic nie potrzebuję, a spróbuj mi tu tylko przyjść, a..
- Cii... - rozłączył się. Za chwilę tu będzie, wiedziałam.
Jutro miałam się stawić na sparingu, bo Tarnów jedzie z Falubazem. Musiałam tam być! To przecież mój Falubaz! Całe dzieciństwo, aż serce mi mocniej bije kiedy sobie o tym przypomnę. Włączyłam sobie telewizor i kanały muzyczne. MTV Rocks  i od razu chce się tańczyć. Nagle do mieszkania wpadł nikt inny, jak Maciek. Obładowany siatkami. Wrzucił je do kuchni, a ja ruszyłam za nim. Zaczął rozładowywać wszystko i wymieniać co mi kupił.
- Masz, tu jest Febrisan, rozpuść sobie. Jutro musisz być zdrowa, ziomuś. - wywróciłam oczami i usiadłam na blacie. - Jesteś głodna? Jesteś, ty zawsze jesteś głodna. Na co masz ochotę? Spaghetti?
- Maaacieej.
- Cicho. Do łóżka, ale już! - zepchnął mnie ze stołu. Zrobiłam tak jak mi kazał, położyłam się na kanapie i oglądałam jakiś program. Po 30 minutach rozległ się cudowny zapach. Zgłodniałam.
- Prosz.. Smacznego. - uśmiechnął się podając mi talerz z moim ulubionym daniem. Usiadł obok mnie i przyglądał się mi jak jem. Nienawidziłam tego, ale jakoś wtedy mi to nie przeszkadzało.

*następnego dnia*

Wieść o mojej chorobie rozeszła się szybciutko. Sparing odwołali, bo zaczęło lać, więc nie odbyło się od odwiedzin. Zadzwonił dzwonek do drzwi, otworzyłam powoli. Kacper i Patryk caaaali mokrzy.
- Pogrzało was? W takim deszczu? Właźcie szybko.
- Też miło mi Cię widzieć. - odpowiedział Kacper.
Rozsiedliśmy się na kanapie i gadaliśmy i śmialiśmy się. Zjedliśmy resztki jedzenia, które Maciej mi przyniósł. Temat zboczył na relacje moje i Daisy. Ogólnie na Daisy.
- Hah, też lubię się z nią kłócić. - posmutniał.
- Pokłóciliście się? - poprawiłam się na krześle
- W sumie, tobie mogę powiedzieć. - spojrzał się na Dudka, a ten wzruszył ramionami.
- Poznaliśmy przypadkowo w Toruniu. Próbowałem od razu z nią nawiązać kontakt. Spodobała mi się. Potem spotkaliśmy się ponownie na stadionie. Wymieniliśmy się numerami, zaczęliśmy się spotykać. No ale dość często się kłóciliśmy. Daisy miała dość klejących się do mnie fanek, mi to nie przeszkadzało. Byłem o nią zazdrosny. W końcu nie wytrzymaliśmy ze sb i zerwaliśmy. - zacisnął usta. Widać, że jednak cierpi z tego powodu. Teraz wszystko zrozumiałam, dlaczego Czerwona ich nienawidzi. Nie zgadłabym nigdy, że byli razem. Nie wyobrażałam sb tego, a jednak. Musiałam z nią porozmawiać. Nagle ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Dzień dobry. Komendant Kaczmarek, czy zastałem tutaj panią Dominicę Sherwood?
- Tak to ja.
- Córka Jasmine Sherwood?
- Taa.
- Pani matka została aresztowana.
______________________________________________________________________________

***Daisy***


Przez Kacpra wszystkie wspomnienia wróciły. Było mi ciężko się pozbierać. W dodatku mama znowu gdzieś wyjechała w jakąś delegację. A myślałam, że jej się poradzę. Tata wypytywał o moje samopoczucie, ale nie poruszałam tego tematu. W dodatku to nie był jedyny problem. Dostałam się na uczelnię w Pradze. Tylko nie byłam pewna czy chcę iść. Miałam zostawić przyjaciół? Równie dobrze mogłabym iść na uczelnię do Rzeszowa i widywałabym ich. Nie potrafiłam sobie poradzić z moimi wątpliwościami. Zawsze uciekałam wtedy na motocykl. Miałam dostęp do toru Janka, więc przez kilka dni cały czas z niego korzystałam. Leon i Martin w piątek mnie odwiedzili. Próbowali poprawić mi humor. Szło im całkiem nieźle. 
- Popcorn się skończył. - narzekał Martin. - Idę do sklepu po więcej. Nie oglądajcie beze mnie dalej!
- Nie będziemy. - powiedział Leon.
- Na pewno?
- Na pewno. - zaśmiałam się.
Słowak w podskokach pobiegł po jedzenie. W tym samym czasie Leon zaczął mnie wypytywać o samopoczucie.
- Co się z tobą dzieje? - spytał.
- Leon, mam mętlik w głowie. - jęknęłam.
- Przez Kacpra?
- To akurat nie jest teraz takie ważne. Dostałam się na uczelnię w Pradzę.
- To gratuluję! - powiedział wesoło. - Odkąd pamiętam to zawsze chciałaś tam studiować. 
- Tylko, że teraz nie jestem tego pewna. Hovno! - przeklinam po czesku. - Mam dość. 
- Nie denerwuj się. Po prostu potrzebujesz czasu. Wszystko się ułoży, zobaczysz. - przytulił mnie Duńczyk. 
Nagle wpada Martin do domu. Cały zdyszany i zaaferowany siada koło nas na kanapie.
- Policja tu krąży. Podobno w okolicy czai się jakiś bandzior. Tyle tylko słyszałem.
- Masz nigdzie nie wychodzić po ciemku. - od razu ostrzegł mnie Leon.
- Nie planuję nawet, spokojnie. - odpowiedziałam.
***
Dni mijały. Z Domi prawie nie miałam kontaktu. Nawet nie poszłam na mecz, bo nie miałam ochoty. Któregoś dnia spotkałam załamanego Maćka, który oznajmił mi, że moja przyjaciółka musi pożegnać się z Polską. Sama mi tego nie powiedziała! Byłam na nią wściekła.
Leon zajrzał do mnie na chwilę. Kupił mi ulubioną czekoladę na poprawę humoru. 
- Dziwnie się dziś czuję. - powiedziałam, gdy wychodził.
- Czyli jak? - spytał.
- Tak... jakby miało się coś stać.
- Tylko proszę cię, nie wychodź z domu jak będzie ciemno. Nie złapali tamtego bandziora do tej pory. 
- Spokojnie, Leoś, dam sobię radę. Do zobaczenia. - cmoknęłam go w policzek na pożegnanie.
Duńczyk odchodząc odwrócił się dwa razy w moją stronę. Martwił się o mnie. Nie dość, że sam miał problemy, to jeszcze ja mu dokładałam. 
Późnym wieczorem musiałam wyjść do sklepu po doładowanie. Inaczej wyłączyliby mi numer. Wracając usłyszałam, że ktoś woła o pomoc. Zobaczyłam jak jakiś łysy typ szarpie się z kobietą. Drżącymi rękoma wykręciłam numer na policję i szybko podałam im adres. Potem sama zainterweniowałam, bo skopałby ją na śmierć. 
- Nie mieszaj się smarkulo! Jak chcesz żyć to spierdalaj stąd. - warknął.
- Puść ją, bo inaczej źle skończysz. 
Typ wyśmiał mnie i zaczął się ze mną szarpać. Potrafiłam się obronić. Jednak nie przewidziałam, że on ma też 4 kumpli, którzy chętnie przyszli mu na ratunek. Po chwili leżałam na ziemi. Potem straciłam przytomność.
***Leon***
Jej tata zadzwonił do mnie późnym wieczorem. Szybko ubrałem na siebie bluzę i poszedłem do pokoju obok po Martina. Zacząłem uderzać mocno w drzwi.
- Co chcesz? - spytał Martin otwierając drzwi.
- Diana miała wypadek. Musimy jechać do szpitala. - zacząłem pankować.
Martin szybko zareagował wciągnął buty na nogi, złapał za kluczyki i pobiegł do auta. W szpitalu byliśmy w eskpresowym tempie. Zastaliśmy tatę Daisy przy łóżku. Był cały blady i przerażony. Dziewczyna leżała podłączona do różnych urządzeń. 
- Co z nią? - spytałem tatę Diany.
- Została pobita. Jest źle. - odpowiedział łamiącym głosem.
- Pan Benes? - wpadł lekarz. - Proszę za mną. 
Nastała cisza. Słychać było tylko maszyny, które były podłączone do ciała Diany. Była cała sina, głowę miała zabandażowaną. Złapałem ją za rękę i mocno ścisnąłem. Nagle wszystkie urządzenia zaczęły wydawać przeraźliwe dźwięki. 
- Co jest? - spytał przerażony Martin.
Wpadli lekarze i pielęgniarki. Siłą wypchnęli nas z sali. Jej serce przestało bić. Widziałem na własne oczy jak ją reanimowali. Jej tata stał zapłakany. Ja oparłem się o ścianę. Moje myśli wirowały. Martin także nie wytrzymał. Opuścił oddział. Po chwili wyszedł lekarz. 
- Spokojnie, uratowaliśmy ją. - powiedział do taty Diany. - Ale musimy ją wprowadzić w śpiączkę. Zobaczymy co dalej. 
Siedziałem do rana w szpitalu. Martin przyszedł i przyniósł mi i tacie Daisy kawę.
- Panowie, musicie iść się ogarnąć. Takie bezczynne siedzenie nic nie da. Panie Benes, musi iść pan spać. A ty Leon jutro masz mecz. Ruszaj się. 
Przez całą drogę nie odzywałem się do nikogo słowem. Zadzwoniłem tylko do Domi i Vanessy z informacją o stanie Diany. 
Nie mogłem się skupić na najprostszych czynnościach. Ostatnia noc w szpitalu wstrząsnęła mną bardzo. Co dwie godziny dzwoniłem do taty Daisy z tym samym pytaniem: co z nią? 
Ale nic się nie zmieniło. A lekarze mówili: trzeba czekać.
________________________________________
Krótki rozdział, ale następny już będzie dłuższy :) Enjoy!
speedwayfanka 

sobota, 28 września 2013

4. Z kangurami skakałaś, powiadasz..

~Dominica ziąą ~

Obudziłyśmy się wcześnie. Zaczęłyśmy się ogarniać. Przebrałam się w lekko za dużą koszulkę, ulubione spodnie z motywem moro, zarzuciłam na siebie kurtkę, schowałam telefon i portfel do kieszeni i czekałam na Daisy. Ta jak zwykle wszystkiego zapominała. Ruszyłyśmy spacerem powoli na stadion i w tej samej chwili kiedy przekroczyłyśmy próg parku maszyn wjechał Maciej busem. Poszłam do niego, ale kiedy się odwróciłam Daisy już nie było. Zaniepokoiliśmy się, ale potem usłyszeliśmy jak śmieje się z Wardem to odetchnęliśmy z ulgą. Pomogłam mu rozpakowywać sprzęt. Zaprowadziłam motocykle do boksu i pomogłam mechanikowi w rozstawieniu skrzynek. W czasie kiedy obydwoje byli w szatni poszłam sobie do Kacpra pogadać sobie. Dawno go nie widziałam.

Skakałam jak opętana! Polska mistrzem świata. Rzuciłam się Maciejowi na szyję, potem Patrykowi, podbiegłam nawet do pana Jarka i Krzysztofa pogratulować. Cały boks Polaków tryskał szczęściem, ucichło tu trochę kiedy wyszli na dekorację. Dawno nie czułam takiego szczęścia, jak dzisiaj.
Godzinę później czekałam na nich przy busie, jednocześnie odbierałam telefony od znajomych i dzieląc się z nimi emocjami. Poszliśmy na miasto, oblać. Zaniepokoiłam się trochę, że nie było z nami Czerwonej, ale z drugiej strony jest już dorosła, poradzi sobie. Szliśmy sobie ulicą, nie wiedzieliśmy od czego zacząć.
- Ei, mam pomysł! - wciągnęłam głośno powietrze w płuca i skręciłam w stronę drzwi wejściowych nad którymi widniał napis "Studio tatuażu".
- Tylko mi nic nie mów o kolejnym tatuażu. - zmarszczył czoło Janowski.
- Nieee.. nie tatuaż.
- To po chuj tu włazisz? Kolczyk? - Patyk splótł ręce na piersi i spojrzał się nietypowym wzrokiem, a ja tylko się uśmiechnęłam do nich.
- Dzień dobry! - powiedziałam wesoło do tęższego mężczyzny z brodą.
- Raczej Dobry wieczór. - zaśmiał się.
- Ano.
- Słucham Cię dziewczynko. - oparł się rękoma o blat i przeszył nas wzrokiem.
- Piercing, ja. - pokazałam mu dowód, a on gestem ręki zaprosił mnie na fotel.
Nie minęło 15 minut, a już wyszliśmy na zewnątrz. Ruszyliśmy w stronę klubu.
- Jesteś chora. - skomentowali to obaj i weszliśmy do środka. Bawiliśmy się całą noc.

Obudził mnie trzask drzwi. Podniosłam głowę, leżałam na łóżku, ubrana i cała brudna. Usiadłam powoli i zobaczyłam, że Czerwona patrzy się na mnie z przerażeniem. Spojrzałam na nią i ziewnęłam głęboko. Ta w milczeniu otworzyła mi drzwi od łazienki i podała ręcznik sugerując, iż mam wziąć kąpiel. Posłuchałam jej, spojrzałam w lustro. Kurr...Co mi odbiło? Kolczyk? Westchnęłam głośno, zdjęłam ubrania i wzięłam długi prysznic. Przebrałam się w wygodną bluzę i legginsy. Wyszłam z łazienki, a ta siedziała na łóżku z laptopem na kolanach. Odłożyła go, kiedy mnie ujrzała.
- Oszalałaś?
- No, a jak szaleć to szaleć. - wyszczerzyłam się do niej.
- No, ale aż do takiego stopnia?
- Oj przestań, lepiej powiedz gdzie ty się zmyłaś? - uniosłam brew i usiadłam przed nią na łóżku "po turecku".
- eee..yyy... - zawahała się. - z Kangurami. - zacisnęła usta.
- Z kangurami skakałaś, powiadasz..
- Tzn. no hah. - wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Hm, a tak na serio?
- z Troy'em i Darcy'm byłam.
- Mhmmmm..
Nagle naszą rozmowę przerwał pukający do drzwi Maciej. Uchylił delikatnie drzwi i wcisnął głowę.
- Dziewczyny, wracamy. - uśmiechnął się szeroko.

__________________________________________________________________________________
~DAISY~


W końcu nadszedł ten dzień! To jest to, co tygryski lubią najbardziej. Wielkimi krokami zbliżało się Red Bull X Fighters. Chodziłam jak nakręcona. W czwartek Domi i ja siedziałyśmy w moim pokoju. Przyjaciółka przeglądała moje filmy, a ja pakowałam się na wyjazd.
- Serio już się pakujesz? - dziwiła się.
- No raczej. A co, chcesz się pakować w nocy?
- W sumie, to ogarnę to szybko...
- W końcu to X Fighters w Polsce.
- Jezu, jaka ty napalona na te zawody. - wywróciła oczami.
- Wyluzuj, bo zawodnicy pomyślą, że jesteś kolejną faneczką. - zaśmiała się, a ja rzuciłam w nią poduszką.
- Nieprawda! Po prostu lubię z nimi spędzać czas.
- Przy okazji wychodzę przy tobie na sztywną. To ja jestem przecież ta bardziej rozrywkowa, a ty opanowana. - wywrociła oczami.
- Moja wina, że ich uwielbiam i tak na mnie działają? - zaśmiałam się. - Co zrobić? Fajni są i tyle.
- Wiesz co? Chyba się spakuję jeszcze dziś. Spotkamy się jutro rano na dworcu.
- Dobrze. Do jutra. - pożegnałam się z przyjaciółką.

Było dość wcześnie rano, a ja chodziłam naładowana pozytywną energią. W pociągu Domi spała, gdy ja słuchałam muzyki. Nie mogłam wysiedzieć w jednym miejscu. Ostatnio widziałam ich wszystkich rok temu, więc ten cały czas chciałabym nadrobić w weekend. Dotarliśmy w końcu na dworzec, a potem szybko udaliśmy się do hotelu.
- Jak ja nie znoszę takich porannych podróży. - rzuciła się na łóżko Domi.
- Podróż jak podróż. Niedługo idziemy na kwalifikacje.
- Nie chce mi się. - jęknęła przyjaciółka. Domi leżała na swoim łóżku w ciszy. W tym czasie ja zajmowałam się przeszukiwaniem torby. Szukałam okularów przeciwsłonecznych. Nagle drzwi się otworzyły i ktoś wpadł do naszego pokoju. Nim zdążyłam zareagować dwóch chłopaków wyniosło Domi. Mnie zaś pewien blondyn przewrócił na łóżko i zaczął łaskotać.
- Przestań, przestań! - śmiałam się próbując bronić.
- Dzień dobry, księżniczko. - powiedział. To był Thomas Pages! Tego chłopaka nie da się nie lubić. Był bardzo zabawny, uśmiechnięty, a przede wszystkim miał talent. Był jednym z najlepszych zawodników FMX na świecie. Jego tricki są naprawdę widowiskowe i trudne w wykonaniu. A kiedy dowiedziałam się, że często wykonuje je pierwszy raz na zawodach (bez przećwiczenia ich) to naprawdę zaczęłam się o niego bać. Francuzowi uśmiech nie schodził z twarzy. Co chwilę mnie łaskotał, powodując u mnie gorszy napad śmiechu. - Cześć, Tom. - uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Może byś ze mnie zlazł z łaski swojej? I przestań mnie łaskotać!
- A ci już świntuszą! - usłyszałam śmiech Dany'ego Torresa.
- Jak macie zamiar TO robić to chociaż zamknijcie drzwi! - zaśmiał się, po czym oberwał ode mnie poduszką.
- Libor nie będzie zachwycony jak to zobaczy. - pojawił się nagle najlepszy przyjaciel Dany'ego Maikel.
- Dobra, Tom, wypad. - zepchnęłam go prosto na ziemię.
- Oj, chyba dzisiaj nie zasłużyłeś. - pokładał się ze śmiechu Torres.
- Co ty taki niewyżyty? Jeszcze do domu wrócisz i kolejne dziecko spłodzisz. - powiedział Thomas. Francuz trafił w dziesiątkę. Przybiłam Pagesowi piątkę. Wszyscy pokładaliśmy się ze śmiechu, gdy pojawiła się Domi. I to nie sama. Ciągnęła za uszy dwóch chłopaków: swojego brata Levi'a Sherwooda, oraz jego najlepszego przyjaciela Blake'a Williamsa.
- Jeszcze raz odwalicie mi taki numer, to obaj skończycie marnie, zrozumiano?! - nadarła się na nich.
- OK, OK, tylko puść nas! - błagał Levi.
- Chyba właśnie straciłem czucie w moim uchu. - jęczał Blake. Ostatecznie chłopaki przeprosili Dominice, a potem uciekli do swoich pokoi. Za godzinę wszyscy mieliśmy się spotkać na stadionie w Poznaniu.
Razem z Domi skierowałam się na stadion Lecha Poznań, gdzie miały odbyć się zawody Red Bull X Fighters. Na samym wstępie spotkałyśmy Ronnie'go Rennera. Jest to zawodnik FMX, który nagrywa różne śmieszne filmiki z udziałem reszty. Najbardziej kultowy był ten, w którym Renner bawił się w doktora zawodników. Wesoły Amerykanin znał nas bardzo dobrze - w końcu obie znałyśmy się na jego pracy. Uwielbiałyśmy robić sobie żartować z innych zawodników.
- Hej, Ronnie! - zawołałam go.
- Domi, Daisy! Moje śliczne asystentki! Kochane moje. - przytulił nas mocno.
- Renner, dusisz. - wysapała moja przyjaciółka.
- Miałem nadzieję, że was spotkam. Tak czułem, że nie ominiecie X Fighters w Polsce.
- Jak tam nowy filmik? Może ci pomóc? - zaproponowała Domi.
- Jak będę takiej pomocy potrzebował to się do was zgłoszę. A teraz, wybaczcie mi, ale wzywają mnie.
- Pa, Ronnie! - pożegnałyśmy się z zawodnikiem. Moja najlepsza przyjaciółka skierowała się do swojego brata. Ja zaś ruszyłam do Libora. Czech oczywiście zrobił w swoim boksie mini imprezę. Puścił muzykę i zaczął tańczyć razem ze swoim mechanikiem Petrem.
- Cześć, chłopaki! - wydarłam się do ucha Libora.Kuzyn aż podskoczył ze strachu i przyciszył muzykę.
- Ty... - spojrzał wrogo na mnie.
- Chcesz, żebym zawału dostał?
- Wybacz. - zaśmiałam się.
- Powinieneś się skupić, niedługo kwalifikacje.
- Damy radę... Czemu Blake ucieka przed Dominicą?
Odwróciłam się i zobaczyłam jak po torze biega moja przyjaciółka i Bilko. Była wściekła. Znając Williamsa - pewnie zasłużenie się na niego wściekała.
- Mam kolejny materiał do mojego programu. - powiedział zadowolony Renner. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, bo Blake się wywrócił. Teraz marny jego żywot. W ostatniej chwili wkroczył Levi, który opanował całą sytuację.
- Hej, Blake! - zawołałam.
- Nie posrałeś się ze strachu?
Ponownie wszyscy się zaśmialiśmy. Bilko pokazał mi tylko, że mnie obserwuje i schował się do swojego boksu. Dany i Maikel zaproponowali mi spacer po torze, więc ruszyłam razem z nimi. Wygłupom nie było końca. Po chwili pojawili się Tom i Domi. Zaczęliśmy totalnie się wydurniać. Brzuchy nas ze śmiechu bolały, a to był dopiero początek. Potem nastąpiły kwalifikacje. Libor nadal był w grze, co mnie cieszyło. Levi miał pewne miejsce w zawodach. Po wszystkim, wróciłam z Dominicą do hotelu. Zmęczona przyjaciółka poszła do łazienki. Po dłuższej chwili ktoś zapukał do drzwi. To był Blake. Wpadł do pokoju z prędkością światła.
- Co tam Bilko? - spytałam.
- Tak w ogóle to dzięki ci za narobienie mi obciachu. - udał nadąsanego Australijczyk.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - zaśmiałam się. - I tylko po to tu przyszedłeś?
- Nie. Idziemy z chłopakami na miasto. Idziecie?
- Że impreza?
- Nie, połazić tylko.
- W sumie czemu nie.
- Gdzie jest moja suszarka? - nagle wypadła Domi w samym ręczniku i zaniemówiła.Blake zaś ewidentnie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Uśmiechnął się szeroko i poruszał znacząco brwiami.
- Mogłaś mnie uprzedzić, że ten pacan tu jest! - nadarła się na mnie przyjaciółka i wróciła z powrotem do łazienki.
- Ale czemu się chowasz? Jesteś taka seksowna. - powiedział Blake.Blake jak to Blake. Zawsze ma kosmate myśli. Złapałam lekkiego facepalma i próbowałam jakoś opanować tą sytuację.
- Zamknij, się zboczeńcu! - nadarła się Blondyna.- Powiem wszystko Levi'owi i źle skończysz!
- Blake przyszedł zapytać czy idziemy z chłopakami na miasto. - próbowałam ratować sytuację.
- Idź z nimi. Ja nie mam zamiaru się z nimi szlajać, bo ten debil jest...
- OK. - szybko jej przerwałam, żeby nie doszło do gorszej wojny. - To w takim razie ja będę za chwilę szła.
Australijczyk wyszedł z naszego pokoju, a wściekła przyjaciółka opuściła łazienkę. Jest na niego bardziej cięta niż rok temu. W sumie nie dziwię jej się. Blake nie ukrywał, że Dominica mu się podoba. A ona miała dość tego, że się do niej przystawia. Cud, że on jeszcze żyje.
- To co będziesz robić teraz? - spytałam.
- Zadzwonię do tej łajzy Janowskiego. Jak on śmie w ogóle się nie odezwać do mnie przed finałem w Pradze. - zaśmiała się. - Idź już do nich. I uważaj mi tylko na tego zboczeńca. - pożegnała się ze mną przyjaciółka.
Mogłam się domyśleć, że będę jedyną laską w tej grupie. Libor, Dany, Maikel, Tom, Blake, Levi i ja to naprawdę mieszanka wybuchowa. Tak naprawdę dopiero w ich towarzystwie zaczyna mi porządnie odbijać.
- To dokąd idziemy? - spytałam.
- Chodźmy do zoo! - powiedział podekscytowany Blake.
- Dobry pomysł. - powiedział Levi, a my popatrzeliśmy na niego jak na durnia. - Przy okazji oddamy cię do małp.
Ryknęliśmy donośnym śmiechem. Bilko zaś zaczął się ''bić'' z Levi'em. Tak naprawdę wyjście w miasto nie było dobrym pomysłem. Mogłam się założyć o dychę, że wylądujemy w jakimś klubie. Chyba, że ktoś wpadnie na inny pomysł. Skończyło się na tym, że trafiliśmy na Stare Miasto i tam już zostaliśmy. Po ciemku chodziliśmy po różnych uliczkach oglądając każdy zakamarek miasta. Przy okazji nagraliśmy kilka filmików i zrobiliśmy kilka zdjęć.
- Dobra, wracajmy. - zarządził Dany.
- A jak trafimy teraz do hotelu? - nagle zorientował się Tom.
- No pięknie. - westchnął Maikel.
- Wszyscy umrzemy? - zaczął panikować Bilko.
- Halo? A GPS? - spojrzałam na nich jak na idiotów.
- Co my byśmy bez ciebie zrobili. - nagle przytulił mnie mocno Bilko.
- Dobra, puść. - jęknęłam z bólu.
- Trochę ruszyliśmy w miasto. Mamy dość daleko do hotelu.
Namówiłam Toma, żeby wziął mnie na barana. Mówiłam im dokładnie gdzie mamy iść. Przy okazji nagadałam się z Liborem o X Games. Zaproponował mi, żebym z nim poleciała tym razem do Kalifornii.
- Przy okazji trochę poszalejemy na crossach. - dodał.
- Czytasz mi w myślach, kuzynie. - dodałam. Około 1 w nocy wróciliśmy do hotelu. Domi gadała jeszcze z Maciejem na skypie. Ja w tym czasie zdążyłam wziąć prysznic. Potem także dołączyłam do rozmowy. Następnego ranka czekały nas już poważne zawody. I na pewno świetna zabawa.
_________________________________________________________________________________
Przepraszamy was, że taka przerwa była, ale szkoła utrudnia nam regularne pisanie!
Zapraszamy na nasze blogi:
- http://thespeedwaystory.blogspot.com/ 
- http://motocrosstylestory.blogspot.com/
- http://my-little-place-on-earth.blogspot.com/
- http://indissoluble-friendship.blogspot.com/
- http://perfect-tricks-by-kitty.blogspot.com/
- http://passion-with-friends.blogspot.com/
i mój nowy:
- http://speedstoory.blogspot.com/

Bardzo prosimy was o dodawanie komentarzy co o tym sądzicie! To dla nas bardzo istotne ;)

Do następnego! :D

środa, 31 lipca 2013

Wstęp i bohaterowie

Cześć! Z tej strony Ola, autorka The Speedway Story... oraz Daria, autorka bloga o Levi'm   ! Tego bloga będziemy prowadzić razem! Jak my to zrobimy? Sama nie wiem, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. :D  Tematyka w tym blogu łączy dwa światy. Świat żużla ze światem freestyle motocross. Zapraszam!
ale najpierw..

Bohaterowie:





Diana "Daisy" Beneš (bohaterka Darii) - w połowie Polka w połowie Czeszka, 19-latka z Torunia mieszkająca obecnie w Tarnowie. Zakochana w sportach motorowych. Jest otwarta, lubi wyzwania. Udaje często twardą, ale tak naprawdę jest bardzo wrażliwa. Najchętniej spędza aktywnie czas na motocyklu lub z przyjaciółmi.


Dominica Sherwood (bohaterka Oli) - 19-latka z Nowej Zelandii, siostra Levi'ego. Jej rodzice rozwiedli się. Mieszka z matką w Tarnowie, kibicuje Jaskółkom oraz Falubazowi, ponieważ wcześniej mieszkała również w Zielonej Górze. Interesują ją sporty motocyklowe. Posiada twarde serce, rzadko okazuje uczucia. Nigdy nie płacze i jest pewną siebie realistką, czasami nawet bywa chamska ;)


Maciej Janowski - 22-letni żużlowiec Unii Tarnów, mieszkający we Wrocławiu. Najlepszy przyjaciel Domi, poznali się podczas zawodów. Chłopak twardy, odważny i pewny siebie. Jego drugą pasją po motocyklach są tatuaże. Uwielbia je! Zbiera je z każdego wyjazdu, a podróżuje dużo.


Leon Madsen - Duńczyk z Vejle startujący m.in. w barwach Unii Tarnów, przyjaciel Daisy.
Lubi boks i lotnictw, spokojny, opanowany. 


Martin Vaculik - Słowak, żużlowiec startujący w barwach Unii Tarnów. Poza żużlem lubi boks. Przyjaciel Leona i Daisy. Czasami ma śmieszne pomysły , lubi stroić żarty. Lecz czasami łatwo go wyprowadzić z równowagi.


Libor Podmol - Wesoły i rozrywkowy Czech na torze, który potrafi rozbawić do łez i pokazać także świętną technikę. Prywatnie ceni rodzinę, lubi bawić sie ze swoim synkiem oraz grać w golfa i oczywiście jeździć na motocyklu. Kuzyn Daisy.


Levi Sherwood - brat Domi, mieszka z ojcem w Nowej Zelandii. Jeździ zawodowo na motocyklu. Charakter ma bardzo podobny do swojej siostry, świetnie się rozumieją. Na przystojnego rudzielca leci nie jedna laska ;)




ZAPRASZAMY DO CZYTANIA! :3